Kryzys dzietności w Polsce

miś obok łóżka

Przyczyna kryzysu dzietności

Odpowiedź na pytanie, z czego wynika kryzys dzietności w Polsce jest trudna – mówi dr Tomasz Herudziński z Katedry Socjologii Instytutu Nauk Socjologicznych i Pedagogiki Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Należałoby zwrócić uwagę na wiele czynników wynikających z zachowań społecznych. Zacznę od tego, że szczególnie istotne jest tutaj myślenie w kategoriach pokoleniowych. Teraz mamy do czynienia z pokoleniem „Z”, które jest utożsamiane z kryzysem dzietności. Uważam, że to nie do końca jest właściwie spojrzenie, ponieważ wskaźnik dzietności maleje już od kilku pokoleń. To zjawisko, którego nie należy przypisywać wyłącznie jednemu pokoleniu.


To jest problem, który wywołuje u nas lęk. Wynika on z systemu ubezpieczeń społecznych. W Polsce, jak i w wielu innych krajach, system ten bazuje na tym, że ci, którzy pracują utrzymują tych, którzy są objęci systemem emerytalnym. Niestety, ten system jest już niewydolny.


– Te procesy demograficzne są nieuchronne –
twierdzi dr T. Herudziński. – Za chwilę okaże się, że będziemy mieli bardzo niekorzystne proporcje pracujących do niepracujących. Właściwie już są, ale za chwilę będą drastyczne. Kiedyś dziecko, mówiąc nieładnie, było traktowane jako kapitał. Trzeba było mieć dzieci i wychować je odpowiednio, żeby można było liczyć na nie w przyszłości. Odkąd pojawił się system ubezpieczeń społecznych niektórzy mówią wprost, że dziecko zostało zastąpione właśnie nim – przynajmniej w tym wymiarze.

 

Chrześcijaństwo

W przestrzeni medialnej pojawiają się dosyć często informacje, które nie sprzyjają chęci posiadania dzieci, a tym samym rodziny. Choć kwestia przekazu medialnego nie jest najważniejsza, to jednak wywiera znaczący wpływ na swoich odbiorców. I należałoby ją rozpatrywać w szerszym kontekście, a mianowicie kulturowym.


W Europie wyrastamy z nurtu cywilizacji łacińskiej, czyli chrześcijańskiej (w szczególności katolickiej), z jednego pnia kulturowego – wyjaśnia naukowiec. – Wartości, z którymi kiedyś Europa była kojarzona jako mocarstwo, teraz postrzegane są jako antyeuropejskie. Polska była pod tym względem wyjątkowa. Tradycyjne wartości utrzymywały się u nas długo, choć już od jakiegoś czasu proces laicyzacji jest coraz bardziej dynamiczny, a tym samym lepiej widoczny. Zwłaszcza, jeżeli spojrzymy na religijność czy aktywność młodzieży. Mówiąc najogólniej, mieliśmy do czynienia z kulturą, która promowała macierzyństwo i dzietność jako naturalny, oczywisty element ludzkiej egzystencji. Obecnie bardzo często rola kobiety stawiana jest w zupełnie innym świetle i promowane są inne wartości, w których kobiecość i macierzyństwo są wręcz rozdzielane. Współczesna kobieta ma spełniać się przede wszystkim zawodowo, życie rodzinne, a więc prowadzenie domu, wychowywanie dzieci jest przedstawiane w mediach jako nieatrakcyjne. Warto jednak wspomnieć o zyskującym na popularności trendzie „tradwife” („tradycyjna żona”), doceniającym tradycyjny podział ról w rodzinie.

 

Ruch antynatalistyczny

Jednym z ruchów panujących już od wielu lat jest ruch antynatalistyczny. Według którego ludzie nie powinni mieć dzieci, ponieważ nie można skazywać nowych istot na życie w cierpieniu (a życie to tylko cierpienie) tylko po to, żeby zaspokoić własne potrzeby. Doszło do tego, że znane są przypadki młodych ludzi, ale już dorosłych, którzy pozywają swoich rodziców za to, że spowodowali ich przyjście na świat. A przecież nikt nie zapytał ich o to, czy tego chcą.

 

Rosnąca rola państwa

Ciekawą kwestią wyrastającą z praw człowieka jest coraz większa rola dzieci i państwa. To sytuacja, w której prawa rodzicielskie są w coraz większym stopniu ograniczane. Obecnie istotną rolę w wychowaniu dziecka odgrywa państwo, czego nie tak dawno jeszcze nie było. Oczywiście są tutaj plusy i minusy. Jeśli rodzina jest patologiczna to dziecko zyska, ale coraz częściej jest to nadużywane – rodzina jest w porządku, a dzieci są odbierane. Najbardziej radykalnym przykładem są kraje skandynawskie, w których interwencjonizm państwowy jest ogromny. Odbieranie dzieci rodzicom jest bardzo częste. Dochodzi do sytuacji, kiedy dziecko, które na przykład ma zabronione nadmierne korzystanie z telefonu może zgłosić rodzica do odpowiednich instytucji z informacją, że jego prawa są ograniczane. Jeżeli takie zgłoszenia powtarzają się dziecko jest odbierane rodzinie i przekazywane pod opiekę zewnętrzną.

 

W wyniku tego boimy się wykazywać zachowań, które kiedyś były naturalne – wyjaśnia dr Tomasz Herudziński. – To jest fundamentalny krok w kierunku refleksji, skąd biorą się postawy wstrzemięźliwości. Oczywiście, z takich fundamentalnych kroków, należałoby zwrócić uwagę przede wszystkim na emancypację, rewolucję seksualną i antykoncepcję. A potem kolejny krok to aborcja, która została ustanowiona jako prawo człowieka.

 

Rodzina wielodzietna jako patologia

Według dr. Tomasza Herudzińskiego ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, kwestia posiadania dzieci w przeszłości powinna być rozpatrywana ze względu na status społeczny – zamożni chcieli mieć dzieci, a ich liczba w dużej mierze mówiła o wysokim statusie społecznym. Natomiast biedni nie podchodzili do kwestii posiadania dzieci zbyt świadomie – oczywistym było, że w rodzinie rodzą się dzieci „jak Bóg da”. Obecnie posiadanie dużej liczby dzieci odbierane jest przez społeczeństwo negatywnie – rodzina wielodzietna postrzegana jest wręcz jako rodzina patologiczna. Jako społeczeństwo pracowaliśmy na takie postrzeganie wielodzietnej rodziny przez dekady. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że taka wizja zdaje się być zwykłym przekazem dla mas, ponieważ ci najbogatsi, szczególnie w krajach zachodnich, gdzie promowany jest model 2+1 ewentualnie 2+2, mają kilkoro dzieci.

 

Ekologizm

W wielu krajach rozwijających się spada liczba urodzeń, co cieszy radykalnych ekologów ze względu na mniejsze zagrożenie dla środowiska naturalnego. Uważają oni, że nieposiadanie dzieci spowoduje wygenerowanie mniejszego śladu węglowego, a powstrzymanie się od posiadania dzieci może być najbardziej odpowiednią decyzją w celu odwrócenia zmian klimatycznych. Do tego, według niektórych istnieje niebezpieczeństwo, że przestaniemy się mieścić na planecie – będzie nas po prostu za dużo.

 

Jak walczyć z kryzysem demograficznym?

Podstawową kwestią są relacje międzyludzkie, ponieważ kiedy mówimy o posiadaniu dzieci, to mówimy o miłości – zauważa dr T. Herudziński. – I należałoby przywrócić dawne rozumienie miłości, która jest ofiarą – poświęceniem się dla kogoś.


Jeśli będziemy spoglądać na relacje międzyludzkie tylko z perspektywy egoistycznej, czyli z perspektywy własnych korzyści i świata konsumpcyjnego, to na pewno dzieci nie będziemy mieć. Co jest o tyle niebezpieczne, że powierzchowne uczucia szczęścia nie dają. A w życiu chodzi o to, żeby osiągnąć szczęście.

 

Należy podkreślić, że od jakiegoś czasu obserwujemy wzrastającą liczbę osób, które są nieszczęśliwe. Nie zaznały szczęścia, mimo że jesteśmy coraz bogatsi i coraz więcej możemy. Okazuje się, że mimo realizowania zachcianek nie osiągamy tego, o co nam tak naprawdę chodzi – dodaje dr Tomasz Herudziński z SGGW.

 

Anita Kruk, Biuro Promocji SGGW

Konsultacja merytoryczna:

dr Tomasz Herudziński
Katedra Socjologii
Instytut Nauk Socjologicznych i Pedagogiki SGGW